USB 3.0: koleś, gdzie moja prędkość?
Przez większość dni cenimy sobie użyteczność, wygodę i natychmiastową łączność USB. Ale czasami przeklinamy samo istnienie interfejsu. Charakter plug and play USB sprawia, że jest on niezwykle łatwy w użyciu. Czasami jednak prawie wrogo odmawia rozpoznania podłączonego urządzenia lub przesyłania danych z oczekiwaną prędkością.
Z chipsetami Intel z serii 7 i koncentratorami kontrolerów Fusion firmy AMD, które teraz obsługują natywną obsługę USB 3.0, trudno sobie wyobrazić, jak tolerowaliśmy pierwszą generację USB ponad dekadę temu. Przy maksymalnej przepustowości 1,5 MB/s przesyłanie plików przez USB 1.1 było frustrująco powolne, chociaż zostało to przynajmniej częściowo złagodzone przez dostępne wówczas karty pamięci o małej pojemności.
Przeskoczmy o kilka lat do wprowadzenia USB 2.0, które trafiło na rynek z reklamowaną maksymalną przepustowością 60 MB/s — ogromny skok w porównaniu z USB 1.1. Obarczony nadmiarem protokołu i sygnalizacją 8b/10b, jednak USB 2.0 był w rzeczywistości ograniczony gdzieś w zakresie 30-40 MB/s. To wystarczyło na jakiś czas. Ale stajemy się znieczuleni na świetną wydajność, więc wraz z rosnącą popularnością niedrogich zewnętrznych obudów RAID i dysków SSD opartych na SATA, stało się boleśnie oczywiste, że USB 2.0 nas powstrzymuje.
Wejdź na USB 3.0, spełniając nasze zapotrzebowanie na szybszy interfejs danych z niesamowitą maksymalną przepustowością 625 MB/s. Po uwzględnieniu sygnalizacji patrzysz na pułap 500 MB/s. Jednak nawet wtedy wydajność w świecie rzeczywistym nigdy nie wydaje się być tak wysoka, jak te nadmiernie optymistyczne wykresy przepustowości, tak wyraźnie widoczne przez producentów płyt głównych na froncie ich pudełek.
Bazując na wydajności pendrive’ów i zewnętrznych dysków twardych znajdujących się w naszym laboratorium SoCal, obawialiśmy się, że nie zbliżamy się do potencjału interfejsu. Postanowiliśmy więc zbadać stan USB 3.0 i dowiedzieć się, czy jest jakiś sposób na poprawę naszych prędkości transferu USB 3.0.